"Żaden człowiek nie ma prawa nie tylko zabierać cudzej pracy czy jej owoców, ale nawet dowolnie określać jej wartości."
Nowelizacja budżetu
NOWELIZACJA BUDŻETU
Wielkie poruszenie w politycznym świecie wywołała informacja Ministerstwa Finansów, że do końca lipca niemal w całości został wyczerpany dopuszczalny ustawą poziom deficytu
budżetu państwa. Pojawiły się spekulacje o konieczności przeprowadzenia nowelizacji ustawy, uwzględniającej mniej korzystne realia gospodarcze. Gdyby do tego
bezprecedensowego w ostatnich latach wydarzenia doszło, oznaczałoby to spektakularną porażkę polityki gospodarczej rządu i ponoszącego główną odpowiedzialność za jej kształt -
wicepremiera Leszka Balcerowicza. Nie sądzę jednak, by opozycja i polityczni przeciwnicy wicepremiera otrzymali tego rodzaju satysfakcję. Ustawa budżetowa nigdy nie jest wykonywana co do joty. Zarówno po stronie dochodów jak i wydatków wykonanie poszczególnych pozycji istotnie może się różnić od planu nakreślonego ustawą. W poprzednich latach saldo tych różnic było raczej korzystne dla rządu i deficyt budżetu okazywał się być niższy niż zaplanowano. Trzeba jednak pamiętać, że był to obraz czysto formalny, ponieważ faktyczny deficyt należałoby powiększyć o zadłużenie poszczególnych jednostek sektora publicznego (szpitale, szkoły itp.). Jak widać rząd ma tutaj pewne pole manewru i może dopuścić (już to zrobił) do zadłużenia Kas Chorych czy ZUS-u, zamiast je dotować ponad miarę przyjętą w ustawie.
Nadto, zwiększając akcyzę na paliwa może liczyć na większe niż zakładano w ustawie wpływy z podatków pośrednich. Na korzyść rządu będzie wreszcie działać prawidłowość, wedle której drugie półrocze jest dla poziomu deficytu korzystniejsze niż pierwsze.
Gdyby nawet wszystkie te mechanizmy okazały się niewystarczające, to fakt, że poziom deficytu przekroczył dopuszczalną wielkość może być ostatecznie przesądzony dopiero w styczniu roku 2000. Wtedy jednak na nowelizację budżetu na rok 1999 byłoby stanowczo zbyt późno.
Krzysztof Dzierżawski.