"Niczyje życie ani mienie nie może być bezpieczne, kiedy obraduje parlament."
Adam Lipowski ''Mit polityki przemysłowej''
Adam Lipowski
Mit polityki przemysłowej
Większość polskich ekonomistów, zawiedziona planowaniem centralnym, obrała sobie nowy obiekt miłości: politykę przemysłową, widząc w niej skuteczne narzędzie walki z recesją i kreowania racjonalnych przemian strukturalnych. Głównym źródłem ich inspiracji są doświadczenia krajów o gospodarce rynkowej, zwłaszcza nowo uprzemysłowionych - azjatyckich. Według nich doświadczenia te są bezwzględnie pozytywne, a - co najważniejsze - możliwe do zaadoptowania w Polsce.
Jeżeli chodzi o kwestię pierwszą, to trudno jest jednoznacznie powiedzieć, czy polityka przemysłowa stosowana na Zachodzie odnosi więcej sukcesów niż porażek. Można łatwo znaleźć publikacje , które zaprzeczają tezie o pozytywnym znaczeniu tej polityki stosowanej na Zachodzie, można też odnaleźć prace mówiące coś wręcz przeciwnego.
Te pierwsze wskazują na niepowodzenia np. francuskiej polityki przemysłowej w latach 80-tych, koreańskiej polityki rozbudowy przemysłu ciężkiego i chemicznego w latach 1973-79, japońskiej polityki popierania pewnych gałęzi high-technology oraz niektórych gałęzi tradycyjnych (hutnictwo). Istnieje też oczywiście bogata literatura podkreślająca sukcesy polityki przemysłowej.
Niezależnie jednak od przesądzania tej dyskusyjnej kwestii o wiele ważniejsze wydaje się zagadnienie adaptowalności polityki przemysłowej, stosowanej na Zachodzie na polski grunt. Moja teza w tej sprawie jest następująca: cele i narzędzia polityki przemysłowej stosowane w krajach rynkowych są do zaadoptowania w Polsce w bardzo ograniczonym zakresie, o ile w ogóle to może mieć miejsce.
We wszystkich krajach zachodnich dominuje ustabilizowany sektor prywatny, składający się z przedsiębiorstw nastawionych na zysk. Sektor publiczny posiada tam uregulowane stosunki własnościowe. Są tam na ogół spółki prawa handlowego o kapitale mieszanym państwowo - prywatnym.
Do stosowania polityki przemysłowej, prócz woli politycznej, potrzebna jest stabilna i sprawna kadra administracji państwowej średniego szczebla. Warunek ten jest spełniony w Japonii ,Korei, a nie jest np. w krajach Ameryki Łacińskiej.
Zakres gospodarki objęty polityką przemysłową w krajach zachodnich bywa na ogół dość ograniczony i sprowadza się do interwencji restrukturyzacyjnej, skoncentrowanej na wybranych i raczej wąskich odcinkach. A w krajach nowo uprzemysłowionych do promowania rozwoju od podstaw wybranych dziedzin przemysłu.
Z uwagi na niewielki na ogół sektor państwowy polityka przemysłowa w krajach zachodnich adresowana jest przede wszystkim do sektora prywatnego (zwłaszcza odnosi się to do Japonii).
Biorąc teraz pod uwagę polską gospodarkę rzuca się w oczy to, iż jest ona pod każdym względem nieporównywalna z gospodarką krajów stosujących politykę przemysłową . W Polsce nadal dominują przedsiębiorstwa państwowe nieskomercjalizowane, oparte na formule samorządowej, z praktycznie ubezwłasnowolnionym dyrektorem i o dużym wpływie związków zawodowych.
W ciągu ostatniego okresu nastąpił rozkład aparatu administracji państwa, wskutek degradacji płacowej sfery budżetowej, niestabilności politycznej oraz rozwoju sektora prywatnego. Do tego należy dodać postępującą anarchizację szczebla rządowego. Swoją własną politykę gospodarczą , sprzeczną z polityką ogólną , prowadzą nie tylko poszczególni ministrowie, lecz odnosi się to niejednokrotnie także do poszczególnych departamentów w ramach jednego ministerstwa.
W Polsce nie ma więc obecnie ani odpowiednich twórców ewentualnej polityki przemysłowej, ani też jej adresatów. Sądzę, iż fakt ten jest pomijany przez zwolenników polityki przemysłowej. Trzeba przy tym pamiętać, iż w wielu krajach zachodnich (zwłaszcza Japonii) cele polityki przemysłowej rodzą się w rezultacie twórczego procesu negocjacji rządu z biznesem. Kto u nas mógłby obecnie wystąpić w roli negocjujących ze sobą partnerów?
Istota sprawy nie polega jednak na tym, iż polityka przemysłowa wg wzorców zachodnich w Polsce jest niewykonalna, ale iż byłaby ona całkowicie nieprzydatna z punktu widzenia zagadnień, które trzeba rozwiązać. Można wymienić co najmniej 4grupy najpilniejszych problemów:
# eliminacje przedsiębiorstw trwale niewypłacalnych,
# zagospodarowanie zasobów tych przedsiębiorstw,
# komercjalizację i prywatyzację większości pozostałych przedsiębiorstw,
# kompleksową restrukturyzację przedsiębiorstw, zawierającą restrukturyzację finansową („oddłużanie”) organizacyjną („odchudzanie”) oraz techniczną (modernizacja).
Specyfiką tych problemów jest to, iż występuje organiczne junctim między koniecznością uregulowania stosunków własnościowych przedsiębiorstw, a ich restrukturyzacją. Dokonywanie restrukturyzacji zwłaszcza finansowej i technicznej, w oderwaniu od komercjalizacji i prywatyzacji nie przyniosłoby oczekiwanych efektów.
Z drugiej strony praktyka wykazuje, iż przekształcenia własnościowe, a zwłaszcza wybór inwestora strategicznego, są nie do pomyślenia bez rozwiązania zasadniczych kwestii dotyczących restrukturyzacji. Naczelnym celem prywatyzacji nie są bieżące dochody budżetowe lecz podniesienie efektywności przedsiębiorstw.
Państwo jako właściciel odpowiada również za to, co się stanie z przedsiębiorstwem po jego sprywatyzowaniu. W dodatku to, co w krajach kapitalistycznych ma charakter marginalny (deregulacja, cząstkowa prywatyzacja) u nas ma charakter totalny, gdyż obejmuje większość przedsiębiorstw sektora państwowego. Jeśli więc czwarty z kolei minister przemysłu nie opracował dotychczas kierunków polityki przemysłowej, to nie tylko z powodu nieudolności, lecz przede wszystkim z przyczyn obiektywnych.
Do tego miejsca zgadzam się z moimi kolegami, którzy starają się wykazać, że polityka przemysłowa według zachodnich schematów w Polsce nie ma racji bytu. Ale z tego nie wynika jeszcze, iż nie należy u nas prowadzić żadnej polityki poza polityką makroekonomiczną i socjalną.
W Polsce występuje potrzeba spójnej polityki mikroekonomicznej. Pojęciem tym posługuję się nie dlatego, że jest ono lepsze niż „polityka przemysłowa” , ale dlatego, iż nie wywołuje mylnych skojarzeń, z interwencjonizmem stosowanym w gospodarce rynkowej. Zresztą najważniejsze nie jest to jak nazwiemy tę politykę, lecz to, że sfera mikroekonomiczna w Polsce wymaga całkowitego przekształcenia własnościowego i rzeczowo-finansowego. To niby już było w programie gospodarczym rządu T. Mazowieckiego, ale jak wykazała praktyka , nie dopracowaliśmy się dotychczas spójnej polityki do tego sektora.
Nie ma potrzeby, aby wykazywać rozmaite meandry naszej polityki prywatyzacyjnej, brak woli i umiejętności w likwidacji nieefektywnych przedsiębiorstw i w koordynacji napływu z zewnątrz kapitału i technologii. Właściwie każdy resort gospodarczy prowadzi swoją własną pseudopolitykę mikroekonomiczną. Przejawem tego jest niespójna działalność choćby następujących ministerstw: Przemysłu i Handlu, Przekształceń własnościowych, Finansów czy Stosunków Gospodarczych z Zagranicą. A skutkiem - poważne opóźnienie w przekształceniach sfery mikroekonomicznej. Spójna polityka, to taka, która harmonizuje procesy zmian własnościowych oraz restrukturyzacyjnych w przemyśle i innych dziedzinach gospodarki, a dzięki temu przyspiesza oba te procesy.
Procesy te nie mogą przebiegać całkowicie samoczynnie, gdyż państwo pozostaje nadal właścicielem większości majątku. Bez udziału państwa jako właściciela nie możliwe są przekształcenia własnościowe oraz likwidacja części przedsiębiorstw i „odchudzanie” pozostałych. Skojarzone to powinno być z działaniami władczych organów państwa oraz sektora bankowego e odniesieniu do restrukturyzacji finansowej.
Wszystko to ma służyć usprawnieniu restrukturyzacji technicznej przedsiębiorstw. Głównym podmiotem polityki mikroekonomicznej winno być więc państwo jako właściciel (Skarb Państwa). Stąd wynika postulat rychłego unormowania statusu instytucji Skarbu Państwa oraz ponownego przemyślenia koncepcji Ministerstwa Gospodarki, gdyż ze znanych mi projektów nie wynika jasno w jakiej roli ma ono występować: właściciela czy organu władczego.
Życie Warszawy, 23 czerwca 1992 r.